piątek, 4 czerwca 2010

(bez)sens narkotykowej prohibicji

Autorem artykułu jest Aleksander Sowa


„Jak to, policeman przeszukuje mnie, przecież mam prawo nosić to co chcę. To co moje jest moje, co jara mnie?” (Jamal – „Polieman’). W większości współczesnych społeczeństw zdecydowano się w myśl międzynarodowych konwencji ONZ zdelegalizować konopie indyjskie jako roślinę uprawną. Takie regulacje prawne rzuciły cień na cały rodzaj konopie, w tym na konopie siewne i dzikie, które właściwie kompletnie nie nadają się do celów narkotycznych ale zdeprecjonowało to rodzaj tych roślin na wszystkich polach jego eksploatacji.

Powiedzieć tu trzeba, że oficjalnym podłożem regulacji zakazujących uprawy konopi było przekonanie o jej wyjątkowej szkodliwości i jej przetworów, wynikające z propagandy prowadzonej przez USA od lat trzydziestych XX w. Zastosowano podejście do problemu zakazujące i objęto prohibicją konopie i uregulowano jej we wspólnym mianowniku wraz z pozostałymi narkotykami, (LSD, amfetaminą, heroina, opiaty, kokaina itd.). Tymczasem w świetle badań okazuje się to nie tylko wysoce nietrafne, ale wręcz krzywdzące (szczególnie ze względu na właściwości lecznicze konopi). Jak się okazuje, marihuana jest relatywnie nieszkodliwą używką w porównaniu do alkoholu i tytoniu. Jej właściwości psychoaktywne mogą być pomocne w leczeniu wielu, czasem bardzo ciężkich chorób (w tym raka czy AIDS).

Dla wielu czytelników taki pogląd może wprawdzie być szokujący i zapewne minie jeszcze wiele lat nim zostaje powszechnie zaakceptowany, jednak to tylko kwestia czasu. Trzeba pamiętać, że u podstaw poznania świata leży nauka, która rzuca światło na rzeczy nieznane, tak by były one zgodne z prawdą. Nauka musi zatem angażować się po stronie określonych wartości, a prawdę należy uznać za właśnie taką wartość. Dlatego też, opisując zagadnienie konopi, należy jak najczęściej wybiegać po zdobycze nauki, by nie zostać „spalonym na stosie” powszechnej niewiedzy, strachu, zakłamania, hipokryzji i co najbardziej bolesne – ludzkiej chciwości. Wyniki badań powinny podlegać winny ocenie, w wyniku której należy dokonywać wyborów moralnych zajmując określone stanowisko. Nauka natomiast od dawna jest narzędziem przekształcania rzeczywistości, czyniąc ją zawsze prawdziwszą. Dlatego znaczna część nowoczesnych, zachodnioeuropejskich legislacji uznając argumenty naukowe za przekonujące zdecydowała się odstąpić od dotychczasowej tendencji zaostrzania represyjności konopnego prawa, a przede wszystkim wycofać instrumenty represji karnej i prawa karnego z obszaru posiadania tej używki.

Niestety, nasze prawo nie nadąża za zmianami jakie zachodzą w polityce antynarkotykowej. Zjawisko używania środków psychoaktywnych jest bowiem powszechne na całym świecie, właściwie we wszystkich kulturach i w tym zakresie nic się nie zmieniło od tysięcy lat. W cywilizacji chrześcijańskiej najpopularniejszą substancją odurzającą jest przede wszystkim alkohol, który trwale zrósł się z obyczajowością i kulturą europejską. Stąd jego legalność, a także społeczne przyzwolenie na jego stosowanie i opinia o pozornej nieszkodliwości. Jednym z efektów jest alkoholizm, którego rozmiary są znaczne (ok. 2% Polaków). W krajach arabskich alkoholu wprawdzie się nie pije, co związane jest z religią muzułmańską, ale narkotyk ten jest zastępowany przez opium. Z punktu widzenia zdrowotnego to nie najlepsza zamiana. W Ameryce Południowej powszechną używką są natomiast liście rośliny nazwanej przez botaników Erythroxylon Coca (Koka). Wśród pozostałych powszechnych używek wymienia się tytoń, który uprawiany jest w kilkudziesięciu gatunkach spopularyzowany jako lek. W Polsce, ¼ obywateli to nałogowi palacze. W Hinduizmie to obecność cannabis jest trwałym elementem szeroko rozumianego dziedzictwa kulturowego.

Używanie narkotyków niesie jednak ze sobą ryzyko utraty zdrowia niezależnie od tego o jakim narkotyku mówimy. Taki stan rzeczy powoduje dalsze negatywne konsekwencje dla całych społeczeństw. Dlatego też regulacje prawne dotyczące narkotyków są kształtowane już na poziomie międzynarodowym. Konkretne rozwiązania wdrażane są natomiast w ramach krajowych polityk. Istotne jest przy tym, że choć takie używki jak alkohol i tytoń, choć o wiele bardziej szkodliwe społecznie i zdrowotnie od marihuany są legalne, w wielu wypadkach nawet reklamowane w środkach masowego przekazu. Zyski z ich sprzedaży dla produkujących je koncernów oraz skarbów państwa (podatki, akcyzy) są wielokrotnie wyższe od strat poniesionych na leczenie osób uzależnionych albo też skutków wywołanych przez ich stosowanie. Argument o nielegalności używek konopnych z uwagi na rzekomą troskę o zdrowie jednostek nie może być jednak sensowny w świetle takiego podejścia do alkoholu i tytoniu. Ustawodawca polski, będąc konstytucyjnie obowiązany chronić życie i zapewniać bezpieczeństwo jednostek, winien oczywiście podejmować wszelkie działania mające na celu ziszczenie dążeń obywateli oraz grup społecznych w zakresie ochrony zdrowia.

Konstytucja, będąca najważniejszym aktem prawnym, wyraża jednocześnie podstawowe prawa i gwarancje obywatelskie, które powinny się być stosowane przy poszanowaniu wolności i sprawiedliwości społecznej. Wydaje się, że ograniczenia w zakresie korzystania ze środków psychoaktywnych są więc jak najbardziej pożądane – mimo tego, pewne ograniczenia mogą być zbyt daleko idące. Trzeba pamiętać, że wraz z ustanawianiem prawa prohibicyjnego ogranicza się prawo do wolności. Ustawodawca powinien zatem niezwykle ostrożnie podejmować wszelkie działania mające na celu wyłączenie takich substancji ze społeczeństwa, a przede wszystkim dokładnie rozważyć sposoby, które mają urzeczywistnić ten stan lub się do niego zbliżyć. Delegalizacja konopi, w świetle wyników naukowych badań oraz umiejscowienie marihuany i haszyszu we wspólnym mianowniku z pozostałymi narkotykami jest niczym innym jak tylko błędem, co do zasady jak i treści, czego wyrazem są stopniowe zmiany w ustawodawstwie nowoczesnych krajów zachodnich. Domniemywać można tylko, że błąd ten nie wynika z rzeczonej ochrony jednostek, ale z ochrony interesów określonych grup społecznych, co jasno z resztą sugeruje historia.Kryminolodzy od dawna przekonują, że prawo karne nie jest najskuteczniejszym instrumentem kontroli społecznej, a w przypadku środków o działaniu psychoaktywnym szczególnie uwidacznia się jego ułomność. Posiadanie narkotyków na własny użytek , jest przestępstwem bez ofiar co nie jest zgodne z przyrodzonym systemem etycznym żadnej z jednostek a w szczególności dla użytkowników narkotyków. Takie podejście rodzi jedynie groźne zjawisko lekceważenia prawa oraz wymiaru sprawiedliwości, na skutek poglądu, że prawo takie jest oderwane od rzeczywistości, niepotrzebne i głupie. Znany noblista Milton Friedman wiedział to dawno mówiąc – „Legalizacja narkotyków zmniejszyłaby przestępczość i równocześnie poprawiłaby przestrzeganie prawa”, tym bardziej, że gdyby faktycznie egzekwowano prawo narkotykowe doprowadziłoby to, do aresztowania przynajmniej kilku procent Polaków, którzy w tej chwili funkcjonują w społeczeństwie jako narkotykowi przestępcy, bo po zakazane substancje sięgają. Nikt o zdrowych zmysłach nie uzna tego, za korzystne dla kogokolwiek.

Przez przeszło 100 lat polityka prohibicji wykazała swoją jakże wysoką niedoskonałość wobec wszystkich narkotyków. Nie tylko nie zahamowała rozwoju zjawiska narkomanii, a wręcz przeciwnie – wciąż obserwujemy eskalację zjawiska, co może być wynikiem najbardziej oczywistej zasady psychologii, która mówi, że owoc zakazany jest bardziej pociągający. Dodatkową negatywną reperkusją takiego podejścia stało się zepchnięcie narkomani do podziemia, co utrudnia kontrolę i skuteczne dotarcie do osobników nią dotkniętych, a wiec tych którzy pomocy najbardziej wymagają. Prohibicja umożliwiła także wytworzenie się wokół tego zjawiska czarnego rynku i rozwoju przestępczości, niestety bardzo często zorganizowanej identycznie jak miało to miejsce w przypadku prohibicji alkoholowej w pierwszym ćwierćwieczu XX wieku w Ameryce północnej. Przestępczość taka, rozwinęła się na tyle dobrze, że przyjmuje struktury mafijne docierając nawet do najbardziej wpływowych obywateli państw, często stanowiących prawo. Zorganizowane grupy przestępcze z zysków nielegalnej produkcji i handlu narkotykami uczyniły swoje trwałe źródło dochodu, paradoksalnie właśnie dzięki istniejącym prohibicyjnym regulacjom prawnym.

Może warto zastanowić się nad tym problemem. Skoro obowiązujący model zwalczania kanabizmu (i narkomanii w ogóle) jest nieskuteczny przeszło od stu lat, może należy go zweryfikować? Może należy postawić nowe cele i sposoby mające doprowadzić do ich osiągnięcia. Dalsze obstawanie przy takim podejściu wobec łatwego do uchwycenia stanu rzeczy, nie ma sensu, lub miałoby sens tylko gdyby nie było innej alternatywy. Ale alternatywa jest.

Fragment książki pt. „Niezwykła roślina CANABIS” – Šandor Almašy. ---

Aleksander Sowa
----------------------
www.wydawca.net

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz