piątek, 4 czerwca 2010

Holandia.... państwo wolne od narkotyków

Autorem artykułu jest Aleksander Sowa


Mit krążący powszechnie mówi, że w Holandii narkotyki są legalne a narkomanów jest tam najwięcej... Takie głosy słyszy się zaskakująco często... Tymczasem prawda jest zupełnie inna. Przyjrzyjmy się jej. Jak wiemy, polityka wobec niektórych środków psychoaktywnych, w tym również marihuany i jej przetworów od kilkudziesięciu lat kształtowana jest przede wszystkim na poziomie międzynarodowym a dopiero w drugiej kolejności na szczeblu państwowym. Generalnie w większości krajów na świecie przyjęta została zasada prohibicji. Takie podejście jest owocem w prostej linii, fanatycznych działań USA a w tym najbardziej Harrego J. Anslingera. Zdecydowanej większości niepodległych państw na świecie – został można by rzec narzucony – amerykański model walki z narkomanią.

Szacuje się, że marihuaną i jej przetworami regularnie i sporadycznie odurza się do 25% ludności całego globu. Dla europejskiego czytelnika taka statystyka może wydawać się zdecydowanie zawyżona – trzeba mu jednak pamiętać, że w Azji i Afryce – gdzie zgrupowana jest większość ludności ziemi (75%) marihuana i haszysz jest używką kulturową, powszechną i naturalną tak jak alkohol w Europie czy Ameryce. Mimo tego, bez poszanowania tych danych, łamiąc przyrodzone prawo człowieka do wolności kolejne konwencje ONZ wyznaczyły model, w którym zwalczanie narkotyków i zjawiska narkomanii pozostawione jest przede wszystkim organom ścigania i represji karnej.

Tak jest od 1961 roku, kiedy amerykańska prohibicja rozszerzyła się na 60 państw, członków ONZ, które podpisały „Uniform Drug Convention”, przez co zobowiązały się do wycofania konopi z użycia w ciągu najbliższych 25 lat. Wprawdzie ratyfikowanie konwencji było dobrowolne, jednak przedstawiciele USA zaznaczyli, że żaden kraj nie otrzyma pomocy gospodarczej jeśli jej nie podpisze. I tak, odtąd dominujące na Świecie jest podejście prohibicyjne w obszarze zapotrzebowania, używania, obrotu i produkcji na całym niemal świecie wyznaczone przez mniejszość dla większości. Takie podejście w załażeniu miało ograniczyć liczbę tych, którzy narkotyki – w tym marihuanę i jej przetwory używają. Jak wiemy model taki, choć powszechny w większości współczesnych państw nie zdołał jednak zapobiec rozprzestrzenianiu się tego zjawiska. Co gorsze, prohibicja, która miała chronić ludzi przed tzw. pierwotnymi następstwami zażywania narkotyków, będących pochodną ich farmakologicznych właściwości, spowodowała wystąpienie licznych problemów wtórnych.

W sytuacji, kiedy niemal cały świat – choć z kwaśną miną – to jednak przyklasnął polityce prohibicji, pod wpływem dyplomatycznego szantażu USA to jeden niewielki europejski kraj wyróżnił się podejściem prawnym do tego problemu.

Zapoczątkowane bowiem w 1976 roku podejście Holendrów do narkotyków, jako punkt wyjścia przyjęło stanowisko pośrednie wobec problemu narkotyków – pomiędzy całkowita wolnością i całkowitym zakazem. Uznano, jak się portem okazało nie bez racji zresztą, że substancje odurzające jako, że towarzyszą ludziom od pradziejów, zostały już zintegrowane we współczesnych społeczeństwach w tak znaczący sposób, że kontrolowane dopuszczenie tych środków stanowi nie tylko naturalny i oczywisty krok naprzód ale także obowiązek nowoczesnego państwa w trosce o zdrowie i – co najbardziej godne podkreślenia – wolności jego obywateli.

Jednocześnie uznano, że hasło zerowej tolerancji rodem z USA oraz nierealna wizja społeczeństwa wolnego od narkotykówsą są niemożliwe do uzyskania. Takie hasła formułowane w ramach błędnego podejścia są po prostu szkodliwe. Nie znaczy to, że holenderska polityka redukcji szkód indywidualnych i społecznych nie stosuje zakazów i sankcji karnych, których w tej materii nie można przecież zupełnie wyeliminować. Uznaje jednak w odróżnieniu od np. ustawodawstwa polskiego i innych zacofanych w tej marerii krajów, za ważniejsze dla walki z narkomanią angażowanie służb do tego odpowiednio przeznaczonych, a wiec socjalnych i służby zdrowia – nie zaś organów ścigania i represji karnej, która do leczenia się nie nadaje. Takie podejście odwraca całkowicie postrzeganie tego problemu ale... w swojej prostocie jest trudne do zrozumienia dla większości z nas. Aby go zrozumieć należy się mu nieco głębiej przyjrzeć.

Otóż w holenderskim modelu walki z narkomanią represje karne związane z popytem na niektóre środki odurzające zepchnięte zostały na dalszy plan ustępując miejsca znacznie istotniejszym problemom, takim jak zapobieganie przez edukowanie, informowanie i odpowiednio skonstruowaną propagandę antynarkotykową. Porównując holenderski model walki z narkomanią do powszechnie występujących i stosowanych w innych krajach, możemy uznać go za szokujący: powierzchownie bowiem wygląda to tak, że detaliczny handel marihuaną i haszyszem jest w pewnym zakresie dopuszczalny. Jednocześnie należy jednak zaznaczyć i obalić powszechnie panujący mit jakoby Holandia była tym krajem gdzie narkotyki są legalne. Narkotyki w Holandii nie są legalne i twierdzenie inne jest nieprawdą. Prawo międzynarodowe – przede wszystkim tzw. konwencje ONZ, a nade wszystko art. 3 ust. 2 konwencji wiedeńskiej z 1988 roku , który nakazuje kryminalizację posiadania, nawet na własny użytek środków psychoaktywnych, w tym także przetworów konopi, nie pozwala na to – tak wiec legalizacja konopi czy to w Holandii czy w innym kraju, który ratyfikował wspomnianą konwencję (także Polska) byłaby niedopuszczalnym złamaniem międzynarodowego prawa.


Jak zatem możliwe jest, że w Holandii można kupić na własny użytek marihuanę czy haszysz? Aby to zrozumieć w pełni trzeba wniknąć nieco głębiej w mechanizmy procesowe i praktyczną wykładnię holenderskiego prawa.

W Holandii obowiązuje w procesie karnym tzw. zasada oportunizmu, pozwalająca uelastycznić prawo. W jej wyniku Ministerstwo Sprawiedliwości wydaje faktyczne wytyczne dla prokuratorów, ustalając hierarchicznie najważniejsze do osiągnięcia cele . Samo zażywanie marihuany i jej przetworów jest w myśl tych wytycznych na samym dole tej hierarchii. Dlatego, rzeczywisty zakres ścigania jest bardzo niewielki a dla organów ścigania jest najmniej ważny w świetle całościowej polityki walki z narkomanią. Dodatkowo, narkotyki podzielono.


Nikt rozsądny, a przede wszystkim o odpowiedniej wiedzy nie może upierać się, że wszystkie środki odurzające i substancje psychoaktywne są tak samo niebezpieczne. Nie można bowiem do jednego worka wrzucać marihuany, haszyszu, nikotyny, alkoholu, extasy, amfetaminy, kokainy, LSD, heroiny, morfiny, kodeiny, metadonu i pozostałych leków a nawet łysiczki lancetowatej czy inhalantów identycznie jak nie można tego robić z kradzieżą, gwałtem, morderstwem czy wymuszeniami i prostytucją.

Holenderski wysoki priorytet ścigania obejmuje tylko najcięższe gatunkowo przestępstwa związane z narkotykami – czyli ich masową produkcję, (szczególnie narkotyków twardych) przemyt, handel hurtowy na wielką skalę i uznaje takie czyny jako przestępstwa, które są najbardziej szkodliwe... jednocześnie nie uznając za priorytet polowania Policji na zwykłych konsumentów konopi, którzy są relatywnie nieszkodliwi w porównaniu do zorganizowanych grup czerpiących gigantyczne korzyści z obrotu niedozwolonymi substancjami. Holendrzy zatem, wykorzystując tę wiedzę, podzielili substancje narkotyczne na tzw. miękkie, do których zaliczyli m.in. marihuanę i jej przetwory oraz twarde czyli wszystkie pozostałe z wyłączeniem tytoniu i alkoholu jako legalne całkowicie. Ten wydawałoby się oczywisty podział wynika z przekonania, że choć wszystkie narkotyki niosą ze sobą ryzyko, to w przypadku marihuany i jej pochodnych niebezpieczeństwa te są względnie niewielkie. Jednocześnie trafnie uznano, że alkohol i tytoń, choć generalnie bardziej niebezpieczne dla zdrowia (zgodnie z wynikami badań naukowych) wrosły w kulturę europejska zbyt głęboko by z nimi walczyć. W praktyce oznacza to, że posiadanie nieznacznej ilości marihuany bądź haszyszu w Holandii (do 30 gram) stanowi jedynie wykroczenie, co jest w zasadzie całkowicie niekaralne. Konsumenci konopi jako niegroźni nie pozostają w obszarze zainteresowania organów ścigania, o ile posiadają wspomnianą niewielką ilość narkotyku przeznaczonego na własny użytek. Ten niski priorytet ścigania posiadania, detalicznego handlu konopiami i jej pochodnymi, ewoluując, doprowadził po czasie do zinstytucjonalizowania owej pseudo legalizacji. Lokalne władze, przy tolerancji ze strony Policji i prokuratury, wydają zezwolenia na prowadzenie specjalnych kawiarni (coffeshops), w których dopuszczalna jest detaliczna sprzedaż marihuany i jej pochodnych pod kontrolą. Oczywiście aby taka działalność mogła mieć miejsce, trzeba dodatkowo spełnić szereg wymogów i zastosować się do ograniczeń, dzięki którym bez zakłóceń dla porządku publicznego funkcjonuje ona przynosząc zyski dla budżetu państwa, które można przeznaczać do realizacji o wiele skuteczniejszych metod walki z narkomanią – tzw. polityki redukcji szkód, nie zaś nieskutecznego ścigania drobnych posiadaczy.

Dzięki takiemu podejściu w Holandii, można legalnie wejść w posiadanie konopi w celu rekreacyjnego odurzania się. Decyzja o pozornej legalizacji marihuany, choć nadal wywołuje dyskusje co do słuszności i dla wielu jej przeciwników stanowi niedopuszczalny błąd – to jednak z punktu widzenia jej efektywności okazała się po ponad 30 latach niezwykle trafną, co tylko potwierdza jej słuszność. Państwo zamiast bowiem finansować bezsensowne działania Policji, prokuratur i sądów, pieniądze podatników wykorzystuje znaczenie efektywniej w ramach profilaktyki, leczenia chorych i ich ewentualnej społecznej readaptacji. Oddzielenie narkotyków twardych od miękkich, zaowocowało także zahamowaniem wzrostu liczby użytkowników narkotyków twardych – co potwierdziły badania statystyczne – zaprzeczając wykrzykiwanej przez przeciwników takiej polityki teorii przechodzenia z narkotyków miękkich na twarde (tzw. teorii eskalacji).

Holandia stanowiła do niedawna wyjątek w Europie, gdzie podobnie jak w Ameryce, od lat obserwujemy dynamiczny rozwój narkomanii mimo restrykcyjnej polityki prohibicji i coraz większych nakładów na ściganie konsumentów środków odurzających. Korzyści związane z takiego podejścia do konopi są jednak dużo większe społecznie i ekonomicznie niż można by na pierwszy rzut oka przypuszczać. Narkomania przestała być bowiem tam tabu, co zaowocowało przede wszystkim zaprzestaniem spychania na margines wszystkich uzależnionych, tak jak odbywa się to np. u nas. Dzięki temu podniosła się znacznie świadomość społeczna w zakresie środków odurzających, ich niebezpieczeństw i leczenie... czego całkowicie brak w naszym kraju.

Takie podjecie istotnie ograniczyło również działalność zorganizowanych grup przestępczych czerpiących zyski z działalności narkotykowej hamując tym samym rozwój narkotykowego podziemia. Doprowadziło do w naturalny sposób do zwiększonej kontroli nad światem uzależnionych ułatwiając dotarcie do najbardziej potrzebujących pomocy. Nie trzeba dodawać, że eliminacja działań mafii, pociągnęła za sobą minimalizacje wszystkich dodatkowych przestępstw towarzyszącym aktywności mafijnej. Wbrew przewidywaniom sceptyków, nie zanotowano wzrostu liczby użytkowników narkotyków a konsumpcja środków miękkich, od lat utrzymuje się na podobnym poziomie. Efektem takiego podejścia jest także ograniczenie liczby użytkowników najniebezpieczniejszych opiatów oraz najniższa w Europie śmiertelność heroinistów. Holenderska pozorna wolność narkotykowa stanowi uznanie szeroko rozumianego humanizmu, w którego centrum stoi człowiek co winno być naturalnym podejściem w tzw. demokratycznych państwach szczycących się rzekomą wolnością jednostki.

Poza tym ma ona swój wymiar pragmatyczny i ekonomiczny: Holendrzy, najwcześniej spośród Europejczyków uznali, że takie działanie jest po prostu bardziej opłacalne: Oszacowano, że rynek marihuany wart jest w Holandii ok. 5 mld EUR rocznie. W kraju tym sprzedaż miękkich narkotyków jest opodatkowana a same narkotyki są kontrolowane pod kątem jakości – identycznie jak jest to u nas w wypadku alkoholu. Przynosi to zyski a nie straty. Za eksperymentem Holenderskim podążają kolejne państwa (np. Belgia) zdając sobie sprawę z faktu, że współcześnie na pytanie czy powinniśmy zalegalizować miękkie narkotyki odpowiada się... nie czy... ale kiedy.


bibliografia:

- Sara benetowa, Konopie w wierzeniach i zwyczajach ludowych, Trip Art, Warszawa 2003.
- Dominik Gajek, Problem legalizacji konopi, U. Jagielonski, Kraków 2006
- Konwencja Narodów Zjednoczonych z 1988r. o zwalczaniu nielegalnego obrotu środkami odurzającymi i substancjami psychotropowymi.
- Krzysztof Krajewski: Między prohibicją a legalizacją: holenderski eksperyment w polityce wobec
narkomanii, Państwo i Prawo nr 5/1995,
---

Aleksander Sowa
----------------------
www.wydawca.net

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

(bez)sens narkotykowej prohibicji

Autorem artykułu jest Aleksander Sowa


„Jak to, policeman przeszukuje mnie, przecież mam prawo nosić to co chcę. To co moje jest moje, co jara mnie?” (Jamal – „Polieman’). W większości współczesnych społeczeństw zdecydowano się w myśl międzynarodowych konwencji ONZ zdelegalizować konopie indyjskie jako roślinę uprawną. Takie regulacje prawne rzuciły cień na cały rodzaj konopie, w tym na konopie siewne i dzikie, które właściwie kompletnie nie nadają się do celów narkotycznych ale zdeprecjonowało to rodzaj tych roślin na wszystkich polach jego eksploatacji.

Powiedzieć tu trzeba, że oficjalnym podłożem regulacji zakazujących uprawy konopi było przekonanie o jej wyjątkowej szkodliwości i jej przetworów, wynikające z propagandy prowadzonej przez USA od lat trzydziestych XX w. Zastosowano podejście do problemu zakazujące i objęto prohibicją konopie i uregulowano jej we wspólnym mianowniku wraz z pozostałymi narkotykami, (LSD, amfetaminą, heroina, opiaty, kokaina itd.). Tymczasem w świetle badań okazuje się to nie tylko wysoce nietrafne, ale wręcz krzywdzące (szczególnie ze względu na właściwości lecznicze konopi). Jak się okazuje, marihuana jest relatywnie nieszkodliwą używką w porównaniu do alkoholu i tytoniu. Jej właściwości psychoaktywne mogą być pomocne w leczeniu wielu, czasem bardzo ciężkich chorób (w tym raka czy AIDS).

Dla wielu czytelników taki pogląd może wprawdzie być szokujący i zapewne minie jeszcze wiele lat nim zostaje powszechnie zaakceptowany, jednak to tylko kwestia czasu. Trzeba pamiętać, że u podstaw poznania świata leży nauka, która rzuca światło na rzeczy nieznane, tak by były one zgodne z prawdą. Nauka musi zatem angażować się po stronie określonych wartości, a prawdę należy uznać za właśnie taką wartość. Dlatego też, opisując zagadnienie konopi, należy jak najczęściej wybiegać po zdobycze nauki, by nie zostać „spalonym na stosie” powszechnej niewiedzy, strachu, zakłamania, hipokryzji i co najbardziej bolesne – ludzkiej chciwości. Wyniki badań powinny podlegać winny ocenie, w wyniku której należy dokonywać wyborów moralnych zajmując określone stanowisko. Nauka natomiast od dawna jest narzędziem przekształcania rzeczywistości, czyniąc ją zawsze prawdziwszą. Dlatego znaczna część nowoczesnych, zachodnioeuropejskich legislacji uznając argumenty naukowe za przekonujące zdecydowała się odstąpić od dotychczasowej tendencji zaostrzania represyjności konopnego prawa, a przede wszystkim wycofać instrumenty represji karnej i prawa karnego z obszaru posiadania tej używki.

Niestety, nasze prawo nie nadąża za zmianami jakie zachodzą w polityce antynarkotykowej. Zjawisko używania środków psychoaktywnych jest bowiem powszechne na całym świecie, właściwie we wszystkich kulturach i w tym zakresie nic się nie zmieniło od tysięcy lat. W cywilizacji chrześcijańskiej najpopularniejszą substancją odurzającą jest przede wszystkim alkohol, który trwale zrósł się z obyczajowością i kulturą europejską. Stąd jego legalność, a także społeczne przyzwolenie na jego stosowanie i opinia o pozornej nieszkodliwości. Jednym z efektów jest alkoholizm, którego rozmiary są znaczne (ok. 2% Polaków). W krajach arabskich alkoholu wprawdzie się nie pije, co związane jest z religią muzułmańską, ale narkotyk ten jest zastępowany przez opium. Z punktu widzenia zdrowotnego to nie najlepsza zamiana. W Ameryce Południowej powszechną używką są natomiast liście rośliny nazwanej przez botaników Erythroxylon Coca (Koka). Wśród pozostałych powszechnych używek wymienia się tytoń, który uprawiany jest w kilkudziesięciu gatunkach spopularyzowany jako lek. W Polsce, ¼ obywateli to nałogowi palacze. W Hinduizmie to obecność cannabis jest trwałym elementem szeroko rozumianego dziedzictwa kulturowego.

Używanie narkotyków niesie jednak ze sobą ryzyko utraty zdrowia niezależnie od tego o jakim narkotyku mówimy. Taki stan rzeczy powoduje dalsze negatywne konsekwencje dla całych społeczeństw. Dlatego też regulacje prawne dotyczące narkotyków są kształtowane już na poziomie międzynarodowym. Konkretne rozwiązania wdrażane są natomiast w ramach krajowych polityk. Istotne jest przy tym, że choć takie używki jak alkohol i tytoń, choć o wiele bardziej szkodliwe społecznie i zdrowotnie od marihuany są legalne, w wielu wypadkach nawet reklamowane w środkach masowego przekazu. Zyski z ich sprzedaży dla produkujących je koncernów oraz skarbów państwa (podatki, akcyzy) są wielokrotnie wyższe od strat poniesionych na leczenie osób uzależnionych albo też skutków wywołanych przez ich stosowanie. Argument o nielegalności używek konopnych z uwagi na rzekomą troskę o zdrowie jednostek nie może być jednak sensowny w świetle takiego podejścia do alkoholu i tytoniu. Ustawodawca polski, będąc konstytucyjnie obowiązany chronić życie i zapewniać bezpieczeństwo jednostek, winien oczywiście podejmować wszelkie działania mające na celu ziszczenie dążeń obywateli oraz grup społecznych w zakresie ochrony zdrowia.

Konstytucja, będąca najważniejszym aktem prawnym, wyraża jednocześnie podstawowe prawa i gwarancje obywatelskie, które powinny się być stosowane przy poszanowaniu wolności i sprawiedliwości społecznej. Wydaje się, że ograniczenia w zakresie korzystania ze środków psychoaktywnych są więc jak najbardziej pożądane – mimo tego, pewne ograniczenia mogą być zbyt daleko idące. Trzeba pamiętać, że wraz z ustanawianiem prawa prohibicyjnego ogranicza się prawo do wolności. Ustawodawca powinien zatem niezwykle ostrożnie podejmować wszelkie działania mające na celu wyłączenie takich substancji ze społeczeństwa, a przede wszystkim dokładnie rozważyć sposoby, które mają urzeczywistnić ten stan lub się do niego zbliżyć. Delegalizacja konopi, w świetle wyników naukowych badań oraz umiejscowienie marihuany i haszyszu we wspólnym mianowniku z pozostałymi narkotykami jest niczym innym jak tylko błędem, co do zasady jak i treści, czego wyrazem są stopniowe zmiany w ustawodawstwie nowoczesnych krajów zachodnich. Domniemywać można tylko, że błąd ten nie wynika z rzeczonej ochrony jednostek, ale z ochrony interesów określonych grup społecznych, co jasno z resztą sugeruje historia.Kryminolodzy od dawna przekonują, że prawo karne nie jest najskuteczniejszym instrumentem kontroli społecznej, a w przypadku środków o działaniu psychoaktywnym szczególnie uwidacznia się jego ułomność. Posiadanie narkotyków na własny użytek , jest przestępstwem bez ofiar co nie jest zgodne z przyrodzonym systemem etycznym żadnej z jednostek a w szczególności dla użytkowników narkotyków. Takie podejście rodzi jedynie groźne zjawisko lekceważenia prawa oraz wymiaru sprawiedliwości, na skutek poglądu, że prawo takie jest oderwane od rzeczywistości, niepotrzebne i głupie. Znany noblista Milton Friedman wiedział to dawno mówiąc – „Legalizacja narkotyków zmniejszyłaby przestępczość i równocześnie poprawiłaby przestrzeganie prawa”, tym bardziej, że gdyby faktycznie egzekwowano prawo narkotykowe doprowadziłoby to, do aresztowania przynajmniej kilku procent Polaków, którzy w tej chwili funkcjonują w społeczeństwie jako narkotykowi przestępcy, bo po zakazane substancje sięgają. Nikt o zdrowych zmysłach nie uzna tego, za korzystne dla kogokolwiek.

Przez przeszło 100 lat polityka prohibicji wykazała swoją jakże wysoką niedoskonałość wobec wszystkich narkotyków. Nie tylko nie zahamowała rozwoju zjawiska narkomanii, a wręcz przeciwnie – wciąż obserwujemy eskalację zjawiska, co może być wynikiem najbardziej oczywistej zasady psychologii, która mówi, że owoc zakazany jest bardziej pociągający. Dodatkową negatywną reperkusją takiego podejścia stało się zepchnięcie narkomani do podziemia, co utrudnia kontrolę i skuteczne dotarcie do osobników nią dotkniętych, a wiec tych którzy pomocy najbardziej wymagają. Prohibicja umożliwiła także wytworzenie się wokół tego zjawiska czarnego rynku i rozwoju przestępczości, niestety bardzo często zorganizowanej identycznie jak miało to miejsce w przypadku prohibicji alkoholowej w pierwszym ćwierćwieczu XX wieku w Ameryce północnej. Przestępczość taka, rozwinęła się na tyle dobrze, że przyjmuje struktury mafijne docierając nawet do najbardziej wpływowych obywateli państw, często stanowiących prawo. Zorganizowane grupy przestępcze z zysków nielegalnej produkcji i handlu narkotykami uczyniły swoje trwałe źródło dochodu, paradoksalnie właśnie dzięki istniejącym prohibicyjnym regulacjom prawnym.

Może warto zastanowić się nad tym problemem. Skoro obowiązujący model zwalczania kanabizmu (i narkomanii w ogóle) jest nieskuteczny przeszło od stu lat, może należy go zweryfikować? Może należy postawić nowe cele i sposoby mające doprowadzić do ich osiągnięcia. Dalsze obstawanie przy takim podejściu wobec łatwego do uchwycenia stanu rzeczy, nie ma sensu, lub miałoby sens tylko gdyby nie było innej alternatywy. Ale alternatywa jest.

Fragment książki pt. „Niezwykła roślina CANABIS” – Šandor Almašy. ---

Aleksander Sowa
----------------------
www.wydawca.net

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Marihuana

Autorem artykułu jest Brutal


Marihuana jest coraz popularniejszą używką w Polsce. Sięga po nią coraz więcej młodzieży. Czy powinna być legalna? Odpowiedź na to pytanie jest prosta. Powinna. Nie znaczy to jednak, że palenie jest dobre i nie jest szkodliwe.

Porównajmy ją z legalnymi alkoholem i tytoniem.

Marihuana a papierosy



Ilość substancji smolistych w marihuanie jest większa niż w tytoniu. Jednak nie jest to argument przeciwko legalizacji. Człowiek, który codziennie pali marihuanę dostarcza do swoich płuc mniej dymu, niż człowiek palący paczkę papierosów. A jednego papierosa na dzień raczej nikt nie pali. Na dodatek papierosy uzależniają fizycznie, marihuana nie. Można ją w każdej chwili odstawić bez żadnych problemów – wystarczy tylko chcieć. Ewentualne uzależnienie od niej jest takie samo jak uzależnienie od komputera, słodyczy czy czegokolwiek co sprawia przyjemność. Czy więc słodycze i komputery powinny być nielegalne na równi z marihuaną?



Marihuana a alkohol



Alkohol jest bardziej szkodliwy od marihuany. Nie mówię tutaj o małych ilościach, które nikomu nie szkodzą. Jeśli ktoś zapali marihuanę raz na jakiś czas albo napije się czasem alkoholu na imprezie to nie ma nawet co mówić o szkodliwości. Porównam więc zażywanie większych dawek.

Przy tym porównaniu trzeba zacząć od dwóch mitów na temat marihuany. Ludzie mówią, że jak ktoś raz zapali marihuanę to będzie uzależniony i zapali na pewno drugi raz. No tak, skoro mu się spodoba to wiadomo, że zapali, ale analogiczną sytuacją jest wypicie raz alkoholu. W Polsce zdecydowana większość osób pije alkohol przynajmniej okazyjnie. Czyli musieli kiedyś wypić pierwszy raz, a potem następny. Można więc śmiało powiedzieć, że również kto wypije jedno piwo to w przyszłości napije się drugi raz. Ale co z tego wynika? Nic. Drugim mitem o marihuanie jest to, że jeśli ktoś ją pali, później zacznie brać twarde narkotyki i skończy na heroinie. Na poparcie tej tezy ludzie mówią, że prawie każdy narkoman zaczynał od marihuany. Ale na tej samej zasadzie każdy alkoholik zaczynał od puszki piwa! Czy to znaczy, że każdy kto napije się piwa będzie alkoholikiem? Ci, którzy zostają narkomanami i tak by nimi zostali. To zależy od człowieka. Zdecydowana większość ludzi, którzy palą marihuanę nie sięga po twarde narkotyki. A to, że każdy narkoman zaczynał od trawy to kłamliwa propaganda. Wiadomo przecież, że zanim palili marihuanę musieli napić się piwka. Ale tego jakoś ludzie już nie mówią, ponieważ sami chleją browary i widzą, że nie popadają przez to w alkoholizm.



Przejdźmy więc do bezpośredniego porównania marihuany z alkoholem. Dwie osoby są uzależnione – Leszek od alkoholu, a Patryk od marihuany.



Leszek budzi się z potwornym bólem głowy. Czuje, że musi się napić. Ręce mu się trzęsą. Nie sprząta wymiotów z wczorajszego dnia, z poduszki. Nie je śniadania, ale już popija wódkę i zastanawia się skąd weźmie pieniądze na mandat za zniszczony przystanek autobusowy. No nic, mandat poczeka, są ważniejsze wydatki np. wódka. Teraz Leszek pije najtańszą wódkę z Biedronki za 12 zł, chociaż zaczynał od Finlandii. Żona od niego odeszła zabierając ze sobą dwójkę dzieci, które on katował. Oprócz bólu głowy Leszkowi towarzyszy dziwny ból pod okiem. W resztce rozbitego lustra zobaczył, że ma tam ogromnego siniaka. Nie mógł sobie przypomnieć skąd ten siniak się tam wziął. Zresztą nic w tym dziwnego, to już nie pierwsza taka sytuacja, a z wczorajszego dnia Leszek nic w ogóle nie pamiętał. Nie wiedział też gdzie zaparkował samochód, więc zaczął go szukać na uliczkach w pobliżu swojego domu. Swoje seicento znalazł krzywo zaparkowane na chodniku. Wsiadł i pojechał do rodziców po pieniądze.





Patryk obudził się w dobrym samopoczuciu. Wstał, zrobił sobie kanapki i włączył telewizję. W wiadomościach pokazywali właśnie jakiegoś kretyna, który wjechał swoim fiatem seicento na chodnik i potrącił 9-letnią dziewczynkę wracającą ze szkoły. Okazało się, że kierowca miał już odebrane prawo jazdy rok temu. Po śniadaniu Patryk wziął prysznic, a następnie wciągnął do płuc dwa buchy marihuany. Wyszedł do pracy. Gdy skończył pracę spotkał się z kolegami. Usiedli na ławce i zapalili. Później idąc ulicą byli w dobrym humorze, nikomu nie przeszkadzali i poszli do klubu. Tam jednak była afera. Ktoś pijany zwymiotował pod stół, zrobił kupę w majtki i zasnął. Jego pijani koledzy najpierw się śmiali, ale gdy weszła ochrona zaczęli się z nimi bić. Patryk z kolegami postanowili opuścić ten lokal i nie patrzeć już na tą żenadę.

Patryk ma lekkie nadciśnienie i dziury w pamięci. Czasami jest przymulony, ale nie robi żadnych awantur i żyje raczej normalnie.





Różnica pomiędzy Leszkiem i Patrykiem jest ogromna, ale to Leszek jest uzależniony od legalnego narkotyku, a Patryk codziennie popełnia przestępstwo kupując marihuanę i paląc ją.





Legalizacja?



Powyższe przykłady pokazują, że skoro dużo gorszy alkohol i tytoń są legalne to marihuana też powinna być. Do tego dochodzą jeszcze inne argumenty. Za czasów prohibicji w USA spożycie alkoholu wzrosło, a wraz z nim przestępczość. Mafia zajęła się rozprowadzaniem alkoholu przejmując później władzę nad innymi interesami. Ludzie często też truli się alkoholem metylowym. Teraz ludzie palą gorszą marihuanę niż gdyby była ona legalna, a jej jakość byłaby kontrolowana przez instytucje państwowe. Dilerzy dodają różnych rzeczy do towaru żeby zwiększyć jego objętość. Dużo gówniarzy pali tylko dlatego, że marihuana jest nielegalna i palenie jest szpanem przed kolegami. W przypadku legalnej marihuany trudniej byłoby ją zdobyć nieletnim (teraz łatwiej jest zdobyć marihuanę niż alkohol jeśli ma się np. 15 lat!) oraz byłaby ona czysta. Na dodatek zmniejszyłyby się kontakty ludzi z dilerami co zmniejsza też dostęp do twardych narkotyków. Zarobiłoby na tym państwo, a nie mafie. To samo tyczy się legalizacji prostytucji. Ludzie i tak będą korzystać z takich usług. Za to prostytutki byłyby zbadane, a państwo miałoby więcej pieniędzy. Niestety najprawdopodobniej rządzący politycy albo boją się mafii albo dostają pieniądze do własnej kieszeni w zamian za korzystne dla gangsterów ustawy. W końcu trzeba też za coś sfinansować kampanię wyborczą. Być może politycy nie chcą też tracić poparcia ludzi, którzy żyją w ciemnogrodzie i uważają marihuanę za zwykły narkotyk.



Przeciwko marihuanie są przeważnie ludzie, którzy nigdy jej nie palili i myślą, że to normalny narkotyk. Ale niech ci ludzie sobie przemyślą jakie byłyby z tego zyski. Marihuana byłaby droższa, czysta. Trudniej byłoby ją zdobyć dzieciom. Teraz prawie w każdej szkole wszyscy wiedzą u kogo można kupić towar. Za to żeby kupić alkohol przeważnie trzeba mieć dowód osobisty. Kiedy marihuana stanie się w Polsce legalna spadnie jej spożycie. Kto ma palić i tak pali nie zważając na to, że jest to nielegalna używka.

Zresztą dlaczego ktoś ma nam mówić co możemy robić, a co nie? Każdy powinien odpowiadać za siebie! Taki zakaz jest brakiem szacunku władz do obywateli. Zakazane powinny być twarde narkotyki uzależniające fizycznie, których spożycie i tak jest dość niskie (amfetamina, kokaina, heroina).



Marihuana a duchowość





Wielu ludziom wydaje się, że marihuana otwiera nowe duchowe ścieżki. Tak naprawdę ona jeszcze bardziej je zamyka. Daje tylko złudzenie duchowości. A podstawą rozwoju duchowego jest samoobserwacja. Trzeba uświadamiać sobie mechanizmy, które kierują naszym umysłem. W przeciwnym razie śpimy, a marihuana ten sen pogłębia. Na dodatek marihuana przy częstym spożywaniu pogarsza pamięć.

Dla człowieka, który pali codziennie głównym elementem dnia jest moment, w którym pali się zioło. Palenie jest dla takiej osoby sensem życia. Postrzeganie świata jest zaburzone. Palaczowi wydaje się, że większość osób naokoło pali. Nic dziwnego skoro kontakty z ludźmi, którzy nie palą są osłabione. Taki człowiek nie zdaje sobie sprawy z uzależnienia – przecież marihuana nie uzależnia fizycznie, nie ma żadnych objawów zewnętrznych. Na dodatek przy częstszym paleniu nie ma już tak mocnego stanu jak przy paleniu od czasu do czasu. Mózg się przyzwyczaja do tego stanu. Przez to człowiek jest przymulony, nie ma chęci do działania. I jak tu mówić o rozwoju duchowym? Przy okazji marihuana tłumi nieprzyjemne doznania, które pokazują nam, że coś w życiu jest nie tak. Ludzie, którzy paląc chcą odciąć się od problemów tak naprawdę ich nie rozwiązują. Czują się fajnie, ale w przyszłych wcieleniach i tak będą musieli przerobić tą lekcję, a do tego dojdą następne.



Podsumowując – legalizacja marihuany jest jedynym rozsądnym wyjściem, ale palenie wcale nie jest dla ludzi korzystne.

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

czwartek, 3 czerwca 2010

Coś na temat koncentracji


Koncentracja

Autorem artykułu jest MEM Pracownia Rozowoju Zdolności Poznawczych


Nasz umysł codziennie otrzymuje miliardy informacji, mniej lub bardziej istotnych dla naszego funkcjonowania. Dzieje się tak nie tylko podczas świadomej nauki czy pracy, ale to właśnie podczas wykonywania tych czynności narzekamy zwykle na naszą koncentrację. Podzielność uwagi

Koncentracja uwagi, czyli umiejętność skupienia się na wybranych informacjach. jest procesem selekcji i redukcji informacji, które odbieramy z otoczenia. Przyjęcie informacji ważnych a odrzucenie zbędnych dokonuje się już na wczesnych etapach ich przetwarzania. Redukcja i selekcja są niezbędne ze względu na to, że pole naszej uwagi jest dużo większe niż pole naszej świadomości. Mówiąc wprost: odbieramy więcej informacji niż jesteśmy w stanie zauważyć. W takim natłoku bodźców udaje się nam jednak wykonywać określone czynności. Niektóre z nich zachodzą automatycznie, nad innymi utrzymujemy świadomą kontrolę, np. prowadzimy samochód i rozmawiamy z pasażerem, gotujemy i słuchamy radia, słuchamy wykładu i robimy notatki. Potocznie proces ten nazywamy podzielnością uwagi. Jest ona możliwa dzięki temu, że wiele czynności potrafimy wykonywać automatycznie i nie wymaga od nas wysiłku poznawczego.
Automatyzowanie czynności jest o tyle ważne, że dzięki niemu możemy poświęcić uwagę rzeczom trudniejszym lub takim, których dopiero się uczymy i na których musimy się skoncentrować. „Podzielność uwagi” nie jest wskazana gdy mamy do czynienia z rzeczami o podwyższonym stopniu trudności – często nowymi dla nas oraz takimi, które wymagają dużej precyzji. Wtedy nasz umysł skupia się tylko na tych informacjach, które dotyczą aktualnie wykonywanego zadania i pomija wszelkie inne, zbędne w takim przypadku, bodźce.
Podział na czynności automatyczne i kontrolowane jest płynny. Niektóre wykonujemy półautomatycznie – półświadomie, np. kierowca może zdać sobie sprawę z kolejności ruchów potrzebnych do redukcji biegów, chociaż zwykle nie jest mu to potrzebne. Zdarza się również, że takie wtórne uświadomienie może przysporzyć wielu problemów – na przykład komuś, kto próbuje wytłumaczyć innym, jak należy wykonać czynności, które sam dawno już opanował.

Dlaczego mamy problemy z koncentracją?

Czasami zdarza się, nie możemy się na czymś skupić, wszystko nas rozprasza, drażni, bądź interesuje bardziej, niż czynność, którą powinniśmy akurat wykonywać. Zaburzenia uwagi mogą stanowić poważny problem, jeśli występują zbyt często i uniemożliwiają prawidłowe funkcjonowanie. Do najczęstszych zaburzeń możemy zaliczyć dekoncentrację, czyli niemożność, nadmierne bądź ograniczone ogniskowanie uwagi oraz wahania uwagi. O dekoncentracji mówimy zarówno wtedy, gdy nie jesteśmy w stanie skupić się na żadnej czynności, jak i wtedy, gdy skupiamy się na jakiejś zbyt mocno i przeszkadza nam to w odbieraniu informacji, które powinny do nas dotrzeć.
Problem mogą stwarzają również, wspomniane już, wahania uwagi, kiedy przenosimy nasze skupienie z jednej czynności na drugą lub nie potrafimy skoncentrować się wystarczająco długo na jednej rzeczy. Dlaczego tak się dzieje?
Przyczyn jest wiele. Jedna z nich, to tzw. dystraktory, które odciągają nas od wykonywanych lub zaplanowanych czynności. Jeśli chcemy, by nasza nauka była efektywna, pozbądźmy się z naszego otoczenia wszystkiego, co może nas rozpraszać. Wrogami koncentracji są przede wszystkim radio, telewizja i telefon. Niepotrzebny dźwięk i obraz skutecznie odciągną nas od pisania pracy lub czytania książki. Pamiętajmy, że podzielność uwagi nie działa, gdy mamy do czynienia z przyswajaniem nowej wiedzy czy umiejętności. W takich przypadkach musimy być bezwzględnie skupieni na zadaniu, inaczej zmarnujemy mnóstwo czasu i energii.
Dla właściwej koncentracji ważny jest także stan naszego organizmu. Jeśli będziemy zmęczeni – nici z nauki. Wprawdzie w takich sytuacjach zwykle ratujemy się kawą, ale należy pamiętać, że przedawkowanie prowadzi do nadpobudliwości – tzw. „rozdrażnienia kofeinowego”, kłopotów z zasypianiem a także wielu problemów zdrowotnych (np. choroby serca).
Podobnie jest z innymi używkami, takimi jak alkohol czy substancje psychoaktywne, które często stosowane są jako „dopalacze” mające dać nam energię do efektywniejszej nauki czy pracy. Prawda jest jednak inna.
Alkohol rzeczywiście może nas pobudzać, pozwalając na krótko zapomnieć o zmęczeniu. Utrudnia jednak koncentrację i wydłuża czas reakcji na bodźce.
Amfetamina pomimo tego, iż chwilowo usuwa objawy fizycznego zmęczenia, nie pozwala na skupienie i utrzymanie uwagi, ze względu na to, że powoduje m.in. silne pobudzenie psychomotoryczne i gonitwę myśli. Jak więc w takim stanie skoncentrować się na czymkolwiek?
Marihuana wywołuje poczucie euforii, rozweselenia, wyostrza doznania zmysłowe i może powodować halucynacje. Substancje psychoaktywne zawarte w niej powodują upośledzenie pamięci, koncentracji uwagi i zdolności uczenia się.

Jak poprawić koncentrację?

Co zrobić aby poprawić koncentrację? Nie liczmy na środki chemiczne i farmakologiczne. Pomimo iż są łatwe w użyciu i szybkie w działaniu, mogą wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Sen, motywacja i odpowiednia dieta to klucze do sukcesu.
Pozwólmy odpocząć naszemu mózgowi. Zmuszanie się do długotrwałej intensywnej pracy powoduje nie tylko nasze zmęczenie fizyczne, ale także zmęczenie naszego umysłu. Regularny sen jest najlepszą odpowiedzią na wyczerpanie organizmu. Pamiętajmy, że rano nasz umysł jest sprawniejszy i łatwiej będzie się nam skoncentrować niż podczas „zarwanej” nocy, poświęconej na pracę czy naukę.
Odpowiednia dieta również odgrywa dużą rolę w naszej zdolności koncentracji. Jeśli dokucza nam głód, skupiamy się raczej na potrzebie zaspokojenia go niż na wykonywaniu zadania. Na poprawę koncentracji korzystnie wpływają kwasy z grupy Omega-3. Możemy je znaleźć m.in. w rybach, orzechach, migdałach, ziarnach zbóż, warzywach, owocach i soi.
Jak jednak zmusić się do zrobienia czegoś, co nie sprawia nam przyjemności i nie interesuje, a jednak wymaga od nas poświęcenia czasu i uwagi? Musimy popracować nad naszą motywacją. Znajdź korzyści wynikające z wykonania nudnego zadania, nastaw się pozytywnie i przygotuj mentalnie do pracy. Jeśli perspektywa otrzymania dobrej oceny z egzaminu lub pochwały czy podwyżki za wykonanie jakiegoś projektu pomoże Ci w realizacji, to trzymając się tej myśli zakończysz go sukcesem. Pamiętajmy, że czasami nie trzeba wiele i wystarczy np. sama świadomość zakończenia zadania.

Koncentracja to jedna z najważniejszych życiowych umiejętności i tak jak każda inna umiejętność, podlega zasadzie; „praktyka czyni mistrza”. Ćwicząc nasz umysł i uwagę powodujemy ich większą wydajność, pomagamy więc przede wszystkim sobie w osiąganiu naszych celów i realizacji planów. --- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl